Ok, jak trzeba to trzeba. Są rzeczy które należy zobaczyć i już. Więc, pora odfajkować murek :).
Do tego nadarzyła się okazja ponieważ w okolicy był niezły koncert więc... dlaczego by nie?
Na szczęście pogoda zgrała się idealnie. Przede wszystkim, nie za gorąco. Na murze nie ma czegoś takiego jak cień, więc bez dobrej ochrony głowy nie ma się co wybierać. Ah, ważne też jest aby ochrona była przywiązana - wieje tam jak cholera. Poza tym, coś do picia. Nie, na szczycie nie ma budki z macdonaldem :)
Mur, jak łatwo zgadnąć, jest długi. Z Pekinu jest sporo wycieczek do najbliższego fragmentu. Tak, tam się nie udajemy :). Turyści, tłumy i tym podobne klimaty. Fragment który był w pobliżu koncertu, jak widać, nie był odrestaurowany. Śliskie, ruchome kamienie, brak barierek. Czyli dobra miejscówka :). Szpilki u dziewczyn? Zły pomysł :)
Fragment bez barierek, za to z niezłym kątem na wejście. Wspinaczka jest okej. Schodzenie? Nogi się ślizgają i w ogóle jest zabawa.
Wspomiam o schodzeniu ponieważ mur nie ma czegoś takiego jak początek i koniec. Można zwiedzać i zwiedzać i zwiedzać. Tzn są ogólne punkty wejścia i wyjścia, lecz jeżeli nie mamy całego dnia, to trzeba się zastanowić dokąd chcemy dojść i zawrócić. To nie jest takie łatwe, ponieważ z każdą górką widać że dalej jest jeszcze jedna, zapewne z jeszcze lepszym widokiem i człowieka po prostu ciągnie aby spróbować jeszcze odrobinę i jeszcze i jeszcze :D
Lecz, wspomnianie, widoki rekompensują to z nawiązką. Ponieważ mur znajduje się na szczycie wzgórz, więc też i widok jest ze szczytu. Cóż tu mogę dodać. Wow. Foty mówią same za siebie.
Kolejny szczyt, kolejna masakra dla oczu. Tak, tak wysoki jest tam murek.
Ostatnie foto, ostania górka na którą się wspinaliśmy. Później trzeba było zawrócić aby zdążyć na koncert (plus nie mieliśmy nic do jedzenia a energii ubywało ;) )
Na koniec, wizyta na murze jest w pełni warta poświęconego czasu. Spędziliśmy na nim ok trzech godzin i gdyby nie braki w przygotowaniu ("kto ma coś do picia? uh, dziewczyny, jak wy chodzicie w tych butach? jeeeeeeeeeeeeśśśććć!") oraz czas (koncert!) to pochodzilibyśmy jeszcze trochę.
Następnym razem - noc spędzona na murze! :)
3 komentarze:
wow super!!! widoki naprawdę piękne :) no a laseczki w tych koturnach... dziwię się, że nie wzięły ze sobą parasolek ;)
Jaki koncert?
fat boy slim! jak bylo?
Jutro albo pojutrze wrzucę drugiego posta, z samym koncertem :)
Generalnie, koncert jak zwykle zmasakrował - pozytywnie, natomiast organizacja dobiła :D
Prześlij komentarz