29.11.2011

Przeprowadzka! czyli guglowanie za domem

Elektryzujący prysznic z rana
Nadchodzi taki moment w życiu człowieka, że dziewczyna od której wynajmujemy puka do pokoju i oznajmia
- Solo, niestety ale właściciel mieszkania wraca z Europy i mamy trzy tygodnie na przeprowadzkę :/

Ah, dobry początek tygodnia :).

Nic to, jak trzeba to trzeba. Więc trochę info o szukaniu mieszkania w Pekinie :).
Fota tylko jedna, z jednego z ogłoszeń. Mieszkanie pierwsza klasa! (a koszt i tak ok 2k zł/miesiąc)


Znalezienie mieszkania jest w teorii identyczne jak w Polsce. Mamy agentów, mamy ogłoszenia prywatne, idziemy i oglądamy. Tiaaaa... Od czego by tutaj zacząć ;)

Jako obcokrajowiec który nie zna języka, mamy kilka opcji jak znaleźć mieszkanie. Pierwsza to obcojęzyczne fora gdzie można dorwać ogłoszenia od innych obcokrajowców, ewentualnie od agentów którzy szprechają po angielsku. Wady są oczywiste - mało ofert, wysoka cena ("hej, zagranicznik! to podwyższamy cenę o 20%") -.-. Zalety - idzie się dogadać :D

Alternatywą jest dorwanie kogoś lokalnego np z pracy, zrobienie miny zbitego dziecka i poproszenie o pomoc. W ten sposób otwiera się przed nami przeogromny świat ogłoszeń - jest ich od groma i jeszcze trochę więcej. Szkoda że po chwili zauważamy że 3/4 się nie nadaje z powodu lokalizacji ;). Nic to, po narzuceniu filtrów z najbliższej okolicy (co dało w efekcie okrąg o średnicy ok 12km eh heh heh) okazuje się żeeeeeee..... Agenci to główne źródło ogłoszeń, niestety. Proporcje są mniej więcej jak 1 prywatne ogłoszenie do 10 z agencji, plus te z agencji są zazwyczaj ciekawsze. Cóż zrobić. Prowizja dla agenta to zwykle miesięczny czynsz, czasami się zdarzy "promocja" i prowizja to tylko 10-20% czynszu. W większości wypadków jednak to my bulimy. Plusem jest że mają swoje rewiry! Więc jak znajdziemy osiedle które nam się podoba to uderzamy do najbliższego biura nieruchomości i oglądamy coś z okolicy (nie trzeba ganiać w tym cholernym kółku 12km).

Ah, ogłoszenia od agentów w necie. Mogę tylko powiedzieć - poezja sama w sobie. Zasada numer jeden - jeżeli mieszkanie wygląda ciekawie to zapewne zdjęcia są fałszywe. Powiedzmy mieszkanie na 15 piętrze a za oknem widać drzewa :D Czy też kawalerka, jeden pokój, a z fotek widać dwie sypialnie, oddzielną toaletę i wielką kuchnię. Normalnie marzenie. To, że te same fotki występują w kilku ofertach to standard. Po pewnym czasie robi się z tego niezła zabawa - fotka jest prawdziwa czy nie?

Czasami też samo ogłoszenie jest dawno nieauktualne ale podczas rozmowy agent zapewni "że ma bardzo podobne, trzeba tylko zobaczyć!" i prowadzi nas do mieszkania dwa razy droższego i trzy razy gorszego ;).

Ok ok, tyle o agentach ;). Załóżmy że mamy mieszkanie które chcemy zobaczyć. Następnie załóżmy że nam się podoba. Co teraz? Cóż, mamy około minuty na podjęcie decyzji :D. Serio, niemal jak kastingi w Krk. Z ok 10 mieszkań które chciałem zobaczyć, 9 było niedostępnych - a ogłoszenia pojawiły się dzień wcześniej. To właśnie kolejna różnica czyli...

Jest sporo mieszkań do wynajmu o powiedzmy sobie khem średnio dobrej propocji ceny do jakości, czyli takie mieszkania które stoją sobie jakiś czas zanim znajdzie się chętny. Następnie mamy złote strzały, super oferty w rewelacyjnych cenach. Te schodza jak świeże bułeczki :). Brzmi dokładnie tak samo jak w Krk, z tą jednak różnicą że inny jest przemiał. W Krk super ogłoszenia zdarzały się raz, dwa razy na tydzień. Tutaj, tak jak wyżej, w ciągu jednego dnia pojawiło się ich ok 10 (a to tylko z neta, w okolicy, nie szukałem przez agencje) i od razu zniknęły. Kilka dni wcześniej było podobnie. Więc jeżeli mamy czas to można znaleźć świetne mieszkanie w niezłej cenie w znakomitej okolicy.

Uf, robi się z tego kobyła więc skracam, może kiedyś wrócę do tematu :p. Ok, mamy mieszkanie, to teraz umowa!. Płacimy 3 miesiące z góry, czasami 6 miesięcy. Auć, kopie po kieszeni :o. Do tego rachunki, wiadomo woda gaz elektryczność. Mmmm elektryczność.... w formie pre-paid.... Mamy kartę, którą doładowujemy. Jak nam się skończą środki to prąd robi *pufff* i już go nie ma. I siedzimy sobie o 23 w pokoju z jedną myślą "ja pierdzielęęęęęęęęęę!" :D

Dobra! Jak coś sobie przypomnę (a było tego trochę :D ) to dorzucę!



0 komentarze:

Prześlij komentarz