28.02.2012

Język chiński, czyli jaka to melodia

Chiny wyglądają jak kurczak
Czas na kontynuację fascynującej, porywającej, dramatycznej, wzruszającej i szokującej serii pt. "Dlaczego język chiński jest taki chiński?" Dzisiaj czas na wspomnienie mało znaczącego szczegółu jakim są tony. Ah, tony, genialny wynalazek który sprawia że małe chińskie dzieci się z nas śmieją a dorośli pragną zatłuc wszystkim co jest pod ręką!

Ok, jedziemy :)



Więc, czym są te sławne tony? W skrócie, język chiński jest językiem tonalnym - czyli znaczenie słowa jest określone nie tylko przez dźwięk jaki wydajemy lecz również z jakim tonem to zrobimy. Upraszczając, ton to taki akcent - jeżeli zaakcentujemy słowo to mamy jedno znaczenie (np. to! idiotyzm) a gdy nie, to mamy inne znaczenie (to idiotyzm? :P). Tyle że zamiast dwóch możliwości mamy ich cztery... plus jedna :D.

Cztery plus jedna ponieważ oficjalnie, tony w jęzku chińskim mamy cztery:

- płaski - czyli mówimy nie zmieniając poziomu głosu
- narastający - przy końcu dźwięku podnosimy ton. Ten jest akurat prosty do powiedzenia, robimy tak instynktownie zadając pytanie (to idiotyzm? i już mamy drugi ton przy "idiotyzm" :) )
- opadająco-narastający - wspaniały dźwięk, zaprojektowany zapewne po to aby wykryć wszystkich szpiegów którzy połamią sobie języki, zgodnie z opisem najpierw opada aby później wzrastać. Nie mam pod ręka sensownego przykładu, ważne do zapamiętania tutaj że ciężko go powiedzieć, cieżko usłyszeć, i w ogóle jest wkurzający. Jeżeli nie powiemy go dobrze, obrazimy rozmówce oraz jego rodzinę do dwunastu pokoleń wstecz, zmuszając go do wyciagnięca noża i zadźgania nas na miejscu
- opadający - ot, leci w dół. Odrobinę podobny do dźwieku gdy wydajemy komuś rozkaz (siad!)

Dobra, cztery tony plus bonusowy, brak tonu. Niby brak tonu to nie ton, ale jak nie powiesz braku tonu to źle mówisz. Jak powiedzieć brak tonu? Noo, no wiesz, brak tonu, no brak. Jasne? Dokładnie :P

Picasso się chowa!
Ponieważ to co napisałem brzmi jak czysta abstrakcja, to może teraz przykładzik. Powiedzmy, że mamy konia. Taki wiecie, cztery kopyta, pysk, narowisty, dużo je ale za to łatwy do zaparkowania. Więc mamy konia i chcemy go sprzedać. Najprościej (nie jestem pewien że gramatycznie poprawnie, sorry :p) po chińsku to będzie "ja sprzedać konia" czyli "wo mai ma". Banał? Ok to teraz dorzucamy tony. Z tonami to jest "wo-trzeci mai-czwarty ma-trzeci". Ciągle banał? Super, to powiedzmy że nie brzmimy do końca tak jak myślimy i nasze tony są lekko... niezrozumiałe. Więc to co mówimy brzmi tak: "wo-trzeci mai-trzeci ma-pierwszy". Co słyszy chińczyk? "Chcę kupić mamę" ..... I nagle nie wiadomo dlaczego jesteśmy otoczeni przez trzy miliony wkurzonych lokalnych pragnących zatłuc nas workami z ryżem.

Podczas prób mówienia jest równie interesująco. Ponieważ drugi ton przypomina pytanie, instynktownie kończymy każdą wypowiedź której nie jesteśmy pewni drugim tonem - i znowu lądujemy otoczeni przez bandę małych dzieci zafascynowanych naszymi próbami. Tak samo ton czwarty, dziwnie jest co chwila w zdaniu wrzucać dźwięk który brzmi dla nas jak rozkaz. Przecież chcemy być mili, nie chcemy krzyczeć na tą miłą kelnerkę która płacze ze śmiechu słysząc nasze starania o dodatkową parę patyczków. Gdy dorzucimy do tego jeszcze przejścia między tonami (przejście  między 2 a 3 lub 3 a 4... eh....) czy też to że czasami dodajemy odrobinę drugiego tonu do pytań które kończą się np trzecim tonem... Sama radość.

Na pocieszenie, idzie się do tego przyzwyczaić i nauczyć - mam taką nadzieję :D. Bycie muzykalnie uzdolnionym na pewno pomaga, lecz brak takiej umiejętności nie jest do końca przeszkodą. W końcu ludzie tutaj nauczyli się tonów, prawda? Zajęło im to paręnaście lat, ale jednak!

Można się też cieszyć że to czterotonowy jest oficjalnym dialektem. Na południu występują wersje gdzie tonów jest siedem albo osiem.... (wzrastająco-opadający, wzrastająco płaski, płaski-stańnagłowiemachnijnogą-wzrastający itp).

Aby nie było za łatwo (ha!),  mamy jeszcze jeden bonus - dźwięki które brzmią tak samo, ten sam ton, ale mają inną pisownię oraz znaczenie. Coś w stylu naszego morze-może, gdy znaczenie słowa wynika z kontekstu. Wszystko fajnie, gdy takich słów nie ma zbyt wiele - co nie jest prawdą w jęzku chińskim :P. Po raz kolejny (nie-do-końca gramatyczny, lecz na razie na lepszy moja wiedza nie jest wystarczająca ;) ) przykład będzie jaśniejszy - mówimy mniej więcej ;) "odrabiam pracę domową na lewej stronie" (nieważne, ok? :P) - po chińsku dostajemy wo zuo zai zuo bian zuo zuo ye. Jak się mówi to brzmi fajniej ^.^

Ciekawostka - takie konstrukcje występują też w innch językach, np "Buffalo buffalo Buffalo buffalo buffalo buffalo Buffalo buffalo" w angielskim - co oznacza mniej więcej "tyranizowane (przez tyranizowane bizony z Buffalo) bizony z Buffalo tyranizują bizony z Buffalo". Lecz to się nie umywa do chińskiego "O Shi Shi, który jadał lwy", składający się z 92 (-.-) dźwięków "shi". Szacun.

Powiedzmy że tony mamy z głowy, pozostają... krzaczki! Oraz reszta ciekawostek które sobie przypomnę :)

Ps. Kraków po chińsku to ke-czwarty la-pierwszy ke-pierwszy fu-neutral, Polska to Bo-pierwszy Lan-drugi :)

1 komentarze:

szneke pisze...

i juz jestem mądrzejszy :D

Prześlij komentarz