Jest karta jest szoł |
Nareszcie zainwestowałem w PRZYSZŁOŚĆ. Mały krok dla Pekinu ale wielki dla mnie - i dla portfela.
...
Kupiłem sobie kartę miejską!
Widok z 22 czyli 19 piętra |
W każdym razie, po pierwsze, na mieszkaniu nie mam nic do picia, więc wcinam teraz (północ) redbulla (który w Chinach jest bez gazu więc smakuje jak rozpuszczony landrynek), ostatnią rzecz o konsystencji mniejszej niż cegła którą udało mi się znaleźć, efekty czego widać. W razie jakbyś, drogi czytelniku, stracił wątek, polecam usiąść wygodnie, walnąć byczka i dołączyć do jazdy (tak w ogóle, to znajomy mi powiedział że czasami czyta niniejszą twórczość poprzez google translate. Ciekawe ile takich skoków myślowych jest przetłumaczalnych, chyba jutro się go spytam)
Dobra dobra, nie o tym. Dzisiaj na tapecie Nowy Jork, ee, znaczy u mnie na tapecie, tutaj natomiast mała namiastka o komunikacji miejskiej w Pekinie (tak w ogóle, to czwarty akapit a jeszcze nie zacząłem pisać na temat. Uh.). Mała ponieważ nie używałem tak często, plus redbull się kończy.
W każdym razie, karta miejska! Jest to taki genialny wynalazek, który, ciężko zgadnąć, jest kartą miejską! Cudo to umożliwia nam przemieszczanie się miejskimi środkami komunikacji bez gotówki, gdyż kartę doładowujemy a następnie używamy na zasadzie zbliżeniowej. Z tego co wiem nie ma czegoś takiego jak bilety miesięczne, dzienne, tygodniowe, zwyczajnie płacisz gdy jedziesz. Możemy jej używać w metrze, autobusach, i, podobno, taksówkach. Nie sprawdzałem ostatniego, wierzę na słowo (i naklejki w taksach). W metrze świstamy przy bramkach, w autobusach są specjalne czytniki gdzie też sobie machamy. Luz blues i orzeszki.
Kolorowe sny kiedy ja... czekam na metrooo |
Mała próbka |
Gdy gdzieś nie ma stacji metra (tak jak na moim starym lokum, echh), wtedy pozostają autobusy. Te są zabawniejsze jako doświadczenie. Metro jest pierwsza klasa, wszystko po angielsku, nowocześnie, mapki, czasy przyjazdów, bramki na wejściu, szmery bajery. Autobusy natomiast, hoho. Zdjęcie obok to screen z mapki od Ionuta, pełna wersja tutaj, polecam zobaczyć aby sobie uświadomić skalę. Ogólnie jest ich od groma, i w sumie tyle wiem. Wiem jeszcze że kierowcy jeżdzą jak szaleni, rozkładów nie ma, ludzie pchają się bardziej niż w metrze i da się jechać na gapę.
Dobra, to po jednym, może najpierw rozkłady. Zgaduję że to przez słynne korki, rozkłady nie mają żadnych czasów poza pierwszym i ostatnim busem. Nie ma nawet co ile jeżdzą, po prostu przychodzimy na przystanek i mamy nadzieję że podjedzie... Taak, bardzo ułatwia to planowanie czegokolwiek ~.~ Czasami w ten sposób stoimy 15 minut a to podjeżdzają trzy 406, dwie zawalone po dwa poziomy (yup, mają poziomowe), trzeci pusty. Pasażerowie i tak walą do dwóch pierwszych, pewnie stosują tą samą zasadę co przy wyborze restauracji (jak jest pusta to jedzenie niedobre). Jeżeli idzie o jeżdzenie na gapę, to sytuacja wygląda tak, że zazwyczaj wchodzimy przednimi drzwiami i wtedy pikamy przy kierowcy / wrzucamy mu gotówkę, lub w środku będzie harda pani (rzadziej pan) która krzykiem popędza wszystkich i każe im pikać lub płacić. Więc gdy jest tłum, pchamy się z nowym sąsiadami i machamy portfelem mniej więcej z inną osobą. Bardziej bezczelnie to uśmiechamy się do pani i stajemy. Spora (jak na razie 100%) szansa, że kontrolerka będzie zbyt niepewna aby krzyczeć na obcokrajowca i nas zignoruje. Zgaduję że cała idea biletów opiera się na kwestii zaufania/strachu/kontroli - czuję że Chińczycy nie naginają prawa gdy ktoś może publicznie im powiedzieć że łamią standardy zachowania (strata twarzy), a od tego jest tutaj krzycząca pani. Ma szacun i tyle. Idea jazdy na gapę wzięła się z rozmowy z Hebe, gdy spytałem czy nikt tego nie robi. Odparła że to niemożliwe, aby się udało. Nie, że nikt nie robi, po prostu niemożliwe. W następnym autobusie udowodniłem jej że nie ma rzeczy niemożliwych :D
Pan Red |
Tym pytaniem zakończę na dzisiaj, rozwiązując zagadkę w jaki sposób to wielki krok dla portfela - mogę w końcu pozbyć się monet które używałem na stacji metra!
Ps. Czuję że byk wyparowuje, co też pewnie widać w stylu na końcu. Tak to jest jak się robi półgodzinną przerwę na małe conieco, jak to Kubuś Puchatek kiedyś powiedział
0 komentarze:
Prześlij komentarz