Zgaduję że kolory oznaczają granicę |
Siedzę w kawiarni, w mieście zwanym Tumen, zgodnie z artem z Washington Post, jednym z bardziej lubianych miejsc przez KP do uciekania do Chin. Powód jest prozaiczny (na mój pobyt tutaj, a nie na ucieczkę do Chin)
Hebe potrzebuje dyplom uczelni wyższej, a ten który ma jest z różnych powód nieważny w Chinach. W każdym razie w Tumen znajduje się szkoła gdzie za odpowiednią opłatą można przystąpić do kursu który daje Ci wspomniany dyplom.
Brzmi ciężko, praktyka jak zwykle jest inna.
Dzień pierwszy, przybywamy. Egzamin o 9, o 8 znajdujemy się w hotelu gdzie "kontakt" ma nam dać odpowiedzi na egzamin. Przy wejściu tłum taksówek, co chwila zgarniają kilka osób które niosą papiery wyglądające jak ściągi.
Wpadamy do pokoju, w środku starsza pani sprawdza listę, znajduje imię Hebe i jej kopertę. W kopercie mini książka z odpowiedziami na egzamin popołudniowy oraz wydrukowana ściąga (czcionka mini, 4 kolumny na A4, 5 kartek, wiecie jak to jest). Gdy przez okno oglądam Koreę (pierwszy raz widzę, jeszcze spowszednieje), Hebe wycina i skleja w harmonijkę. W międzyczasie przychodzi kilka kolejnych osób, również na egzamin.
Ze ściągą w kieszeni łapiemy taksę. Auto bez taksometru, stawka jedna w całym mieście - 2.5. Powód stałej ceny prosty - miasto ma jakieś 4 km z góry na dół. Przy szkole tłum, wszyscy przygotowani podobnie jak Hebe, z odpowiednim zasobem wiedzy w kieszeni.
Po wiedzę! |
Cztery kilometry, 40 minut i trzy kolejne zamknięte coffee shopy (i jedno podrobione KFC) uświadamiam sobie że, cholera, jest sobota 9 rano, więc może dlatego nie mam szczęścia? Wracam do miejsca z amerykaninem i tada! Miejsce otwarte. W środku okazuje się całkiem przyjemne, prowadzone jest przez parę anglików którzy mieszkają w Tumen od kilku lat. Razem ze mną w mieście jest obecnie trójka obcokrajowców. Dzięki nim dowiaduję się trochę więcej o mieście i o tym co się tutaj dzieje. Dociera też do mnie że facet ze zdjęcia jest właścicielem. Ups.
Dla tych co nie znają chińskiego, tłumaczenie po koreańsku free |
Widok z coffeeshop |
Rozmawiając, pisząc na blogu i ogólnie się relaksując, zleciał mi czas egzaminu. Hebe miała dwie godziny przerwy do następnego, więc w międzyczasie wyskoczyliśmy na obiad i porozmawiać jak było. Gdy wcinamy koreańskie jedzenie, opowiada jak to wygląda.
Wychodzi na to że jednym z towarów eksportowych Tumen są dyplomy. Widać że wszyscy z miasta wiedzą o co biega, taksówkarz pyta się jak było, w hotelu wiedzą że na egzamin, wszystko jest zorganizowane. Praktycznie wszyscy którzy przybyli nie brali udziału w żadnych wykładach, tylko przyjechali na egzamin. Ludzie potrzebują papierów z różnych powodów, najczęściej pracują w rządzie lub należącej do rządu dużej firmy (pomyśl China Unicom) i bez papieru nie ma szansy na awans. W scentralizowanych organizacjach nie ma znaczenia czy jesteś dobry czy nie, liczą się dokumenty (lub kontakty). Egzamin nie jest wcale taki lekki, w salach nauczyciele pilnują i nie do końca pozwalają na ściąganie. Chyba że przed egzaminem każdy w sali (30 osób) zrzuci się po 10 yuanów i taką stertę dziesiątek położy na biurku, wtedy jest łatwiej. Dobrze jest też mieć włączony telefon, w przypadku gdy jest to test wyboru, na smsa dostaniemy prawidłowe odpowiedzi. Nie trzeba się martwić o podawanie swojego numeru telefonu, mają go z bazy studentów. W przypadku gdy pytania są opisowe, zazwyczaj w każdej sali siedzi jeden nauczyciel który napisze odpowiedzi i puści je dalej. Aby wiedzieć kiedy mniej więcej dostaniemy kopię, kilka godzin przed egzaminem dostaniemy smsa gdzie dokładnie siedzi, możemy sobie wtedy policzyć ile czasu zajmie papierom dotarcie do nas.
Czasami czuję że Polska ma więcej wspólnego z Chinami niż z Zachodem.
Ps. Na relację z prawdziwej wizyty w Korei Północnej polecam wpis Filipa, na iloveyourmici.pl
Słowo dotrzymane, kamień posłany, głowicy zwrotnej brak |
Małe chińskie miasteczko |
Trening przed Pekinem? |
20zł jeden. Wyglądają na prawdziwe |
Głośniki grają proporcjonalnie głośną muzykę |
Poniżej Korea Północna, zdjęcia na zoomie, bliżej się nie dało podejść
Mhm, ludzie |
Kamera po stronie chińskiej |
Dobry dowcip, "Witamy w Tumen" |
3 komentarze:
Mnie zastanawia jedna rzecz. Dlaczego nie widziałem jeszcze zdjęć zieleni w Korei Północnej? Wiem, że wiosna się dopiero zaczyna, ale każde zdjęcie czy film jaki widziałem pokazuje tylko gołą ziemię, beton i kikuty drzew.
Update: ok, znalazłem trochę zieleniny. Np. tutaj:
http://static.guim.co.uk/sys-images/Travel/Late_offers/pictures/2010/9/7/1283858631323/Dom-Joly-in-North-Korea-006.jpg
@Adrian,
Udało mi się kilka kolorowych zrobić ;)
http://sebiush.blogspot.com/2013/05/kilka-zdjec-z-krl-d.html
Prześlij komentarz